Nakaz, nakaz i po nakazie… Zmian nie będzie
W lipcu pisałem o planach Ministerstwa Rozwoju, zakładający wprowadzenie możliwości wydawania nakazów zapłaty przez notariuszy. Pomysł ten przyjęliście w komentarzach raczej krytycznie. Podobnie zresztą jak wiele organizacji i ekspertów, którzy zgłaszali swoje uwagi na etapie konsultacji społecznych. Argumenty krytyczne dotyczyły głównie sposobu doręczeń nakazów zapłaty dłużnikom, rozpoznawania złożonych przez dłużników sprzeciwów od nakazów zapłaty.
Wątpliwości budziła też kwestia konstytucyjności proponowanych zmian, co w dzisiejszych czasach ma szczególne znaczenie. Przepis art. 175 ust. 1 Konstytucji brzmi bowiem następująco:
Wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe.
Na prośbę toruńskiej IPH zajęliśmy stanowisko w sprawie projektu:
Nowe kompetencje notariuszy nie są spójne z ich dotychczasową rolą w systemie obrotu gospodarczego, gdyż celem ich działań miało być zwiększenie pewności tego obrotu. Teraz zaś przejmą część kompetencji sądów w zakresie dochodzenia roszczeń – zaangażowanie w tego typu spory i wydawanie nakazów zapłaty na wniosek wierzyciela może podważyć zaufanie publiczne do zawodu notariusza. Ponadto, możliwość wydawania nakazów zapłaty przez notariuszy stanowi sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, co może budzić wątpliwości pod kątem zgodności z przepisem art. 175 ust. 1 Konstytucji.
Konsultacje społeczne i liczna krytyka przyniosła efekt, gdyż w komunikacie z 19 października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju poinformowało o wyłączeniu propozycji zmian dotyczących notarialnego nakazu zapłaty z projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia dochodzenia wierzytelności. Postulaty zgłoszone podczas konsultacji publicznych zostaną wykorzystane w dalszych analizach, przeprowadzanych przez Ministerstwo.
Być może zatem projekt instytucji notarialnego nakazu zapłaty jeszcze do nas wróci. Mając jednak na uwadze kontrowersje, które wywołał – dobrze się stało, że na razie nie zostanie wprowadzony.
Pomysł był idealny i nie rozumiem krytyki. Kto jak kto, ale notariusz już lepiej doręczy, niż przypadkowy listonosz. Również nakaz nie jest sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości – bardziej porównałbym go do swobody umów – „zgadzasz się, to nic nie robisz, nie zgadzasz się, to się odwołujesz do sądu”. Poza tym nawet w razie niekonstytucyjności, wystarczy powołać się na Vis Maior 😉 Bardzo żałuję.
Lech, pomysł może i dobry, gdyby nakazy nakazowe były tylko z weksla. A swoboda umów przecież pozwala na zrobienie aktu notarialnego z rygorem egzekucji. Wtedy nakaz zupełnie nie jest potrzebny.
Nie śledziłem sprawy, ale chyba chodziło o notarialne nakazy tylko upominawcze? Czyli zupełnie „nieszkodliwe” w przypadku błędnego wydawania (choć nie wiem dlaczego by się tego miano obawiać). I zaletą tego byłoby odciążenie sądów od spraw błahych, bezspornych. Nakazy nakazowe, czy poddania się egzekucji to zupełnie inny temat.
Bo aktualnie czas wydawania nakazów to realny problem. I skoro nie może być tak, aby w każdym wydziale był „sędzia dyżurny” tak, aby nakaz wydawać na następny dzień od powództwa (i żeby to była norma, a nie przywilej kancelarii ze znajomościami 🙂 to rozwiązanie tego problemu przez scedowanie obowiązku na notariuszy wydaje się dobrym pomysłem. Przy okazji można dodać obowiązek osobistego doręczenia (żadne awiza), zwiększyć stawkę minimalną opłaty sądowo-notarialnej do kilkuset zł i prostym sposobem „sprywatyzujemy” (w pozytywnym znaczeniu) gro czynności sądowych, zostawiając sądom sądzenie.
I to jest pewnie jeden z problemów – prywatyzacja wydawania nakazów. Powstałyby specjalne kancelarie notarialne tylko do wydawania i doręczania nakazów, dla bogatych. Tylko czy to musi być notariusz?
Oj, ale mieszasz, walczysz jak Hilary Minc z handlem 😉 Co z tego, że powstałyby? Niech powstają. Tak jak sklepy z pieczywem. I dlaczego od razu dla bogatych? Po prostu dla wierzycieli. I dlaczego tylko tym się mieliby zajmować? Za odmowę dokonywania czynności notarialnych można chyba wykluczyć z zawodu, albo przynajmniej przykładnie ukarać.
Porównaj to do spadków – możesz tanio, długo i w każdym przypadku – w sądzie, ale możesz drożej, szybciej, ale nie w każdym przypadku – przed notariuszem.
Czemu notariusze? Bo się przyjęło, że są to ludzie, którzy zajmują się właśnie takimi sprawami wymagającymi „powszechnej wiary”. Zresztą w historii Polski już chyba tak było, aby notariusze wydawali nakazy?
Lech, akurat spadek to niezbyt dobry przykład. Po pierwsze przeważnie brakuje sporu a po drugie u notariusz kosztuje tyle co w sądzie (a nawet taniej). Jestem za przyspieszeniem, to oczywiste, ale nie mogę zaakceptować psucia prawa, choćby i w rzekomo dobrych intencjach…
Pewnie lepiej znasz stawki spadkowe, ale w sądzie kosztuje to chyba 50zł, a u notariusza ze 2 razy więcej, plus jeszcze odpisy. Przynajmniej takie miałem doświadczenie.
„Psucie prawa” – tu zgody nie ma, nie napisałeś jednak gdzie to psucie by się odbyło. Czy zakładasz, że notariusze wydawaliby nakazy z roszczeń oczywiście nieistniejących, działając w złej wierze? Nawet jeśli (to nieuprawnione i krzywdzące notariuszów założenie), to z drugiej strony muszą być jeszcze wierzyciele masowo wnoszący takie niesłuszne „notariuszopozwy”, jakoś nie widzę tej rzeszy chętnych na ponoszenie kosztów obrony strony przeciwnej – nie zmieni się w tym zakresie nic ponad to, co jest i teraz.
Absolutnie nie chodzi mi o „nadużycia” notariuszy, bo mam zaufanie do tego zawodu. Pisząc o „psuciu” miałem na myśli zmianę filozofii tego zawodu – z osoby czuwającej nad prawidłowością transakcji stałby się orzecznikiem i listonoszem. To może niech od razu komornicy wydają nakazy zapłaty (chyba nawet w jakimś kraju to tak działa).
Nie „orzecznikiem”, bo formalnie nakaz to nie orzeczenie, tylko zapytanie. Czy listonoszem? Tak, jak jest i teraz. Szukasz dziury w całym. Czemu nie może być? Nie ma przeciwko temu żadnego argumentu, nawet prawnego (doręczanie to jedna z czynności notarialnych).
Lech, możemy dyskutować, ale pewne pojęcia trzeba najpierw przyjąć jako podstawę. Nakaz zapłaty JEST orzeczeniem. A co do doręczeń – to ma związek TYLKO z czynnością notarialną (może o to wnosić strona czynności) i może także być dokonane przez pracownika (zresztą w praktyce jest rzadko stosowane). Wg mnie należy raczej uprościć i spopularyzować akt z 777 kpc.
Skoro semantyka jest dla ciebie tak ważna, to stwórzmy zatem instytucję „zapytania notarialnego”, na które będzie się nadawało klauzulę wykonalności w przypadku braku odpowiedzi.
Zaprawdę, dyskutujemy o propozycjach zmian w prawie, więc proszę bez argumentów, że aktualnie notariusz nie doręcza nakazów, bo doręczenia dotyczą czegoś innego (będzie trzeba, to może doręczać nakazy).
Nie ma przeszkód prawnych, nie ma przeszkód moralnych, nie ma przeszkód społecznych, są tylko takie przeszkody, że ktoś za bardzo tkwi mentalnie w starym systemie i nie umie sobie „wyobrazić” nowego.
Lech, akurat ja to potrafię sobie sporo wyobrazić. Także to, że nakłady na sądy się zwiększą, a wydawaniem nakazów zajmą się hurtowo referendarze.
To też byłoby rozwiązanie. Dla wierzycieli nieważne kto wydaje nakazy, byleby były wydawane sprawnie. Od tego trzeba zacząć naprawę sądownictwa. Jak nakazy będą w całej Polsce wydawane sprawnie, to dopiero wówczas warto się brać za naprawę tego, aby sprawa po zarzutach nie trwała latami.
Generalnie trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest nakaz zapłaty. Nie jest on rozstrzyganiem sporu, a jedynie spytaniem się pozwanego, czy roszczenie uznaje. Zadaniem sądu jest tylko to, aby dopilnować, aby pytanie to dotarło w odpowiedni sposób do pozwanego. To nie jest czynność aż tak skomplikowana, aby nie mógł tego zrobić notariusz.
A ja mam jeszcze inne rozwiązanie od Pana Karola Sienkiewicza i Pana Lecha.
Zwiększyć nakłady na zatrudnienie nowych osób w sekretariacie do obsługi poczty w sądach.
Co z tego – a wielokrotnie tego doświadczam, że referendarz albo sędzia wydająnakaz w miarę sprawnie (przeważnie około miesiąca), skoro na wysyłkę już wydanego nakazu zapłaty, czeka się nawet 4, 5 miesięcy, bo sekretariat nie wyrabia się z pocztą?
A ja mam jeszcze inne rozwiązanie od Pana Karola Sienkiewicza i Pana Lecha.
Zwiększyć nakłady na zatrudnienie nowych osób w sekretariacie do obsługi poczty w sądach.
Co z tego – a wielokrotnie tego doświadczam, że referendarz albo sędzia wydająnakaz w miarę sprawnie (przeważnie około miesiąca), skoro na wysyłkę już wydanego nakazu zapłaty, czeka się nawet 4, 5 miesięcy, bo sekretariat nie wyrabia się z pocztą?
Najbardziej rozbawił mnie argument, że nakaz zapłaty jest „zapytaniem”, czy dłużnik zapłaci. Szczególnie jak porównam to z treścią sentencji nakazu. Gdy go piszę, to ani mi w głowie „czy uprzejmie Pan/Pani zapłaci”.
Jak już ktoś napisał – to problem z obsadą, bo co z tego, że wydaję nakaz tego samego dnia, jak dostaję akta do ręki, gdy w sekretariacie pieczątka z wykonaniem przybijana jest po tygodniach, gdy o przedmiocie sprawy już dawno nie pamiętam.
Chodzi o skutek, a nie formalną treść. A, jak wiadomo, czynność prawną ocenia się po tym, jaki skutek wywiera, a nie jak się nazywa 😉 Zmień tę swoją treść na „czy uprzejmie Pan zapłaci”, a się nic nie zmieni ani o jotę.
Osobiście podzielam zdanie Pana Karola, zarówno co do wątpliwości zgodności z konstytucją jak i ogólnie zasadności rozwiązania. Moim zdaniem, podstawowe problemy są dwa: zła organizacja w sądach w tym za mało pracowników i zły podział obowiązków, oraz drugi problem to obowiązujący w Polsce sposób doręczeń pism procesowych, który ze swej natury znacznie wydłuża wszelkie postępowania sądowe. Pierwszy problem można częściowo rozwiązać, tworząc taką organizację, aby dana komórka zajmowała się tylko sprawami oczywistymi jak np. nakazy. Drugi problem jest trudniejszy i wymaga kompromisów. Luźne pomysły, które mnie przychodza do głowy to np. zastąpienie obowiązku meldunkowego, obowiązkowym wskazywaniem (i aktualizacją) adresu do doręczeń pism sądowych i administracyjnych, pod rygorem uznania za doręczone. A z gatunku science fiction, adres mailowy do doręczeń elektronicznych, lub odpowiednia platforma do dokonywania i odbierania takich doręczeń (w zasadzie w ograniczonym zakresie zmiany zmierzają w tym kierunku).
Są dziedziny gdzie udało się częściowo znacznie przyspieszyć postępowania, np. postępowania komornicze. Dzięki informatyzacji zajęć rachunków bankowych, znam egzekucje zakończone wyegzekwoaniem środków w ciągu 2 dni od złożenia wniosku egzekucyjnego (problem jest nawet taki że to za szybko, gdyż egzekucja została zakończona, zanim dłużnik dowiedział się o wszczęciu egzkeucji).