Wysokość kary umownej
Tematyki kary umownej w zasadzie jeszcze w blogu nie poruszałem. Kara umowna to bardziej źródło roszczenia niż sposób jego realizacji. Ale postanowiłem zrobić wyjątek (nie pierwszy zresztą) z powodu toruńskiego akcentu zagadnienia. Temat „wysokość kary umownej” tak bowiem zainteresował jednego z toruńskich sędziów, że napisał glosę do wyroku Sądu Najwyższego. Warto zatem wiedzieć, o co chodzi z tą karą umowną.
Punktem wyjścia do dzisiejszego wpisu będzie wyrok SN z 3.10.2019 r. (I CSK 280/18). Jeżeli interesuje Cię opis sprawy i czysto prawnicza istotna rozstrzygnięcia możesz zapoznać się z wyrokiem pod tym linkiem >> Poniżej przedstawię najważniejsze wg mnie elementy tego orzeczenia.
Kara umowna
Kara taka to instytucja znana każdemu prawnikowi. Właściwie każdej osobie, która zetknęła się z jako taką przygotowaną umową o dzieło czy o roboty budowlane. To nic innego jak suma, która została zastrzeżona na wypadek niewykonania czy nieprawidłowego wykonania zobowiązania (o charakterze niepieniężnym). Można więc zastrzec, że np. za każdy dzień opóźnienia wykonawca zapłaci 1.000 zł kary umownej. Oczywiście praktyka i życie gospodarcze znają setki bardziej skomplikowanych konstrukcji, sami też takie stosujemy w przygotowywanych przez nas umowach (pisze o tym np. moja koleżanka, Agata Kicińska). Ale nie o tym dzisiaj.
Na potrzeby tego wpisu ważne jest to, że strony nie muszą w umowie koniecznie i bezwarunkowo przewidzieć konkretnej, dosłownej kwoty jako kary umownej. Mogą także wskazać podstawy do jej obliczenia. Ale tu właśnie jest haczyk – takie postanowienie umowne musi być bardzo precyzyjne.
Wysokość kary umownej zastrzeżona w umowie
Żeby zrozumieć istotę problemu warto pochylić się nad umową, jaka była podstawą omawianej sprawy. Otóż powód to agencja finansowa (kredyty, pożyczki, ubezpieczenia). Pozwana to były doradca, współpracownik tej agencji. Strony łączyła umowa o współpracy, zawierająca elementy umowy o zakazie konkurencji, także po zakończeniu współpracy. Strony standardowo zastrzegły karę umowną za naruszenie tego zakazu (też bym tak zrobił). Problem w tym, że kara umowna została tak sformułowana:
kary umowna w wysokości stanowiącej równowartość trzykrotności wartości wszystkich zbiórek dokonanych przez doradcę finansowego w trakcie ostatniego kwartału obowiązywania umowy (tej podstawowej, o współpracy – KS).
Sąd Okręgowy zasądził karę umowną, Sąd Apelacyjny oddalił apelację pozwanej. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego który wydał dość rzadki wyrok – skasował wyroki sądów niższych instancji i oddalił powództwo. Co się stało?
Wysokość kary umownej wymaga precyzji
Sąd Najwyższy przypomniał zasadę, że kwotowe oznaczenie nie jest niezbędne (chociaż pożądane). Można bowiem posłużyć się innym miernikiem, np. ułamkiem wynagrodzenia. Wówczas kwota kary umownej to tak naprawdę wynik jakiegoś działania arytmetycznego.
Oznacza to, że kara umowna powinna być możliwa do wyliczenia już w momencie zawarcia umowy, a jej wysokość nie powinna wymagać dowodzenia.
Jeżeli zatem porównamy zastrzeżenie umowne (3-krotność zbiórki z ostatniego miesiąca) z tym postulatem to od razu widać, że w dniu zawarcia umowy kara umowna nie była możliwa do wyliczenia. W dniu zawarcia umowy „nie było możliwe ani ustalenie kwoty kary umownej, ani nawet podstawy do jej wyliczenia”.
Z wyroku tego wynika zatem, żeby karę umowną zastrzegać kwotowo. Ale można też inaczej, przy czym na tyle precyzyjnie, żeby można ją było prosto obliczyć. Jeżeli odwołujemy się w umowie do jakiegoś miernika to musi on istnieć już w chwili zawarcia umowy. Inaczej zastrzeżenie nie będzie ważne.
Toruńska glosa do wyroku Sądu Najwyższego
W ostatnim biuletynie Izby Cywilnej SN (styczeń 2021) natrafiłem na omówienie glosy do tego wyroku autorstwa Sędziego Sądu Okręgowego Jerzego P. Naworskiego (glosa była opublikowana w OSP 11/2020). Autor glosy krytycznie odniósł się do przyjętej konstrukcji zastrzeżenia kary. Podzielił jednak pogląd, że kara umowna musi być określona precyzyjnie. A tej precyzji w umowie pomiędzy agencją a jej doradcą zabrakło. Zawsze wczytuję się w glosy sędziów z Torunia, trzeba bowiem wiedzieć, co dzieje się „na naszym podwórku”.
Dzięki Pańskiemu artykułowi, na który trafiłem po prostu fartem, zmieniłem umowy w swojej firmie. Dziękuję!
Wychodzę z założenia, że schody zaczynają się jeśli umowy podpisujemy z firmami zagranicznymi normalnie zatrudniającymi cudzoziemców, poza granicami naszego kraju. Zastanawiam się jak wygląda wówczas legalizacja takich umów.