Najpierw napiszę o co w sprawie chodziło. Otóż dłużnikiem była spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (dług to ponad 500.000 zł). Egzekucja okazała się skuteczna tylko częściowo, więc na podstawie art. 299 ksh pozwaliśmy członków zarządu. Sąd zasądził od nich całą należność, odsetki, koszty, słowem wygrana w 100%. Do tej pory wszystko jest w miarę jasne (chociaż trwało ponad rok).
Wszczęliśmy więc egzekucję przeciwko członkom zarządu. Mieli oni majątek, w tym udziały w innej spółce z o.o. (bardzo fajnej). Oczywiście złożyliśmy wniosek o zajęcie tych udziałów, co też komornik uczynił, udziały zostały wysoko wycenione. Jednak w toku postępowania egzekucyjnego dłużnicy (czyli wspomniani powyżej członkowie zarządu odpowiedzialni za długi swojej spółki) zbyli te zajęte udziały na rzecz osób trzecich. Zgodnie z treścią umów sprzedaży (były złożone do KRS) każdy ze sprzedających miał otrzymać po 150.000 zł za udziały. Cena miała być zapłacona kilka miesięcy po zawarciu umowy, umowa została złożona do KRS.
Czy to oznacza, że nie uda się już nic z tym zrobić? Na szczęście nie. Oczywiście natychmiast zajęliśmy wierzytelność o zapłatę ceny za te udziały. I spokojnie czekaliśmy aż nadejdzie termin zapłaty. Jeżeli bowiem kupujący zapłaciłby bezpośrednio, ignorując zajęcie, naraziłby się na odpowiedzialność. Ale jeżeli nie zapłaciłby w terminie, to po stronie sprzedającego powstawało wymagalne roszczenie.
I tutaj właśnie wkroczyliśmy. Żeby wyjaśnić, co zrobiliśmy dalej, muszę przytoczyć przepis art. 887 § 1 kpc:
Z mocy samego zajęcia wierzyciel może wykonywać wszelkie prawa i roszczenia dłużnika. Na żądanie wierzyciela komornik wydaje mu odpowiednie zaświadczenie.
To bardzo ciekawy przepis. Na jego podstawie wierzyciel uzyskuje tzw. legitymację procesową. Oznacza to, że może np. pozwać o zapłatę chociaż przecież nie jest „prawdziwym” wierzycielem. Jest on tylko (i aż) tzw. wierzycielem egzekwującym.
Najpierw więc uzyskaliśmy zaświadczenie, że możemy wykonywać wszelkie prawa z zajętej wierzytelności. Poniżej kopia tego zaświadczenia.
Następnie, od razu po upływie terminu zapłaty ceny za udziały, wytoczyliśmy powództwo o zapłatę tych pieniędzy dla sprzedających, ale do rąk naszego klienta.
I właśnie niedawno Sąd Okręgowy uwzględnił nasze pozwy i zasadził zgodnie z żądaniem. Poniżej kopia wyroku. Zwróć uwagę, że nasz klient został tam nazwany właśnie „wierzycielem egzekwującym”.
Czyli cały ciąg pozwów był następujący: spółka z o.o. – członkowie zarządu – ich dłużnicy. Trochę trzeba się było namęczyć, ale warto.
Teraz pozostaje przeprowadzenie egzekucji. Podejrzewam, że będzie skuteczna.
A tymczasem w Toruniu piękna pogoda.