Kropla drąży skałę, czyli o pożytkach z wytrwałości
Takie sprawy cieszą każdego prawnika, który zajmuje się dochodzeniem wierzytelności. Z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że klient odzyskał wszystko, co tylko mógł odzyskać. Po drugie dlatego, że pokazują, iż warto być konsekwentnym i podejmować szereg działań przeciwko dłużnikowi. A trzeci powód podałem na końcu wpisu.
Zaczęło się jeszcze w 2010 r. Otóż 27 grudnia tegoż roku wniosłem w EPU pozew przeciwko dłużnikowi, przedsiębiorcy. Wówczas jeszcze – na początku swojej działalności – e-sąd działał sprawnie. Potem się popsuł i straciłem dla niego całkowicie zainteresowanie.
Już 7 stycznia 2011 r. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód wydał nakaz zapłaty. Biorąc pod uwagę, że to przełom roku, tempo dobre. A dzisiaj właściwie już nieosiągalne. Z uwagi na problemy z doręczeniem nakazu (kuriozalne, brak zwrotek, dłużnik – były popularny sportowiec – mieszkał pod wskazanym adresem, ale to zapewne nie miało wpływu na ginące zwrotki) klauzula wykonalności została nadana dopiero w 12 października 2011 r.
Kilka dni później, 17 października 2011 r. zaczynamy egzekucję. Standardowo, pełen wachlarz wniosków, ale najważniejszy ten o egzekucję z nieruchomości. A właściwie z udziału w nieruchomości, bo właścicielką drugiej połowu domu okazała się siostra. Początkowo myśleliśmy, że to żona, to samo nazwisko. Jednak pomimo dwóch licytacji nikt udziału w tej nieruchomości nie kupił, klient zaś nie był zainteresowany przejęciem tego udziału. Trudno, szukamy dalej.
W 2013 r. dłużnik wyprowadza się z Torunia „za chlebem” i trzeba go szukać. Tzn. wiadomo, gdzie jest, bo chętnie występuje w mediach, ale zdjęcie z gazety to za mało, by ustalić adres dla doręczeń. I tak sprawa krąży od komornika do komornika. Czas leci (odsetki w sumie też są naliczane).
Ale nie odpuszczamy, zawiadamiamy policję, to przynosi jakiś efekt, dłużnik wpłaca część zadłużenia, akurat na odsetki, koszty i nieco kwoty głównej. Sprawę umarzają, jednak spora kwota jest nadal do zapłaty. Znowu przeprowadzka.
Rok 2015. Na jednym z poczytnych portali sportowych informacja, że dłużnik został trenerem jakiejś drużyny sportowej i podpisał kontrakt na 3 lata. To świetna informacja, bo będzie miał dochody a do tego nie przeprowadzi się w najbliższym czasie.
Zajmujemy wszystko co się da w tym klubie, u sponsorów, współpracowników, etc. I jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że trener dobrego klubu w bogatej dyscyplinie zarabia minimalną krajową?. Czyżby informacje o zarobkach w sporcie to tylko plotka? No cóż, ta kwota i przez 100 lat nic nie załatwi…
Postanowiliśmy to jednak sprawdzić i zażądać wyjawienia majątku. Najpierw oczywiście był problem z doręczeniem zawiadomienia sądu o posiedzeniu. A szkoda, bo o sprawie zapewne przypadkiem dowiedziały się lokalne media i jakiś redaktor nawet przyszedł do sądu.
I na kilka dni przed terminem kolejnego posiedzenia dłużnik dzwoni do kancelarii i mówi, że chce zapłacić. Żeby tylko już dać mu spokój… Oczywiście wyraziłem zgodę. No bo czemu nie?
W ostatni czwartek cała kwota zadłużenia, odsetki, dalsze koszty, należność główna – dosłownie wszystko wpłynęło na konto klienta.
Po ośmiu latach uważam, że było warto. Co prawda trwało to długo i nie było tanie, ale właśnie takie sprawy dają satysfakcję z dobrze wykonanej pracy.
A trzecim „plusem dodatnim” z takiej sprawy są oczywiście wspomniane w tytule pożytki 🙂
„Ale nie odpuszczamy, zawiadamiamy policję, …” Przepraszam, o czym?
Piotr, 300 kk
O.K. Ale konkretnie o czym, tj. co w Twoim kazusie wypełniało znamiona tego przestępstwa, bo w opisie niczego takiego nie znajduję (przynajmniej do momentu zawiadomienia policji)?
Piotr, z tego co pamiętam, tam było jakieś „przekierowanie” wynagrodzenia na osobę trzecią (chyba żonę).
8 lat to naprawdę długi okres czasu, podziwiam za wytrwałość, która jak widać popłaciła.
Ja słyszałam o historii trwającej 10 lat i też jestem zdania, że nie ma co odpuszczać.
Zgadzam się, że nie ma co odpuszczać. Tacy co myślą, że nigdy ich dług nie dopadnie mogą się zdziwić na starość gdy nawet nie będą mieli jak odłożyć na swój pogrzeb. A taki dług po kilkunastu latach ze względu na odsetki – robi się astronomiczny w porównaniu do początkowej kwoty.